Mój ogród po 30 latach
Za nic na świecie nie wymieniłabym swojego ogrodu na inny… Niepotrzebne mi są wymyślne projekty ogrodów, drogie krzewy ozdobne i wymyślne budowle. Kwitnące kwiaty, kojąca zieleń drzewek i krzewów ogrodowych oraz śpiew ptaków przywodzą mi na myśl czasy, które poświęcałam z mężem na pielęgnację skrawków przydomowej zieleni… Dzisiaj podstarzałej pani na emeryturze (mam 62 lata) przebywanie w ogrodzie sprawia ogromną radość i uwielbiam te momenty, w których mogę nacieszyć się zapachem bzów przesiadując na tarasie lub własnymi pomidorami z ogródka w pełni lata.
Jeżeli chcesz dokładnie obliczyć koszty wykonania ścieżek w Twoim ogrodzie, zapraszamy do odwiedzenia kalkulatora kosztów aranżacji ogrodu dostępnego na https://kb.pl/przy-domu/
Wspomnień czar, czyli pierwsza jabłonka w nowo urządzanym ogrodzie
Swój ogród założyliśmy wraz z mężem po wybudowaniu naszego domku jednorodzinnego, a było to już przed dobrymi trzydziestoma laty. Jak ten czas szybko leci…! Kiedy budowaliśmy nasz dom w latach 80-tych, nie było tak dobrych materiałów budowlanych jak teraz.
Techniki budowy też były inne, a mimo to nasz dach nie przecieka, dom dalej stoi, a w ogrodzie ciągle rosną jabłonie. Pamiętam, że jabłonka była pierwszym drzewem, które posadził mój mąż na placu budowy, kiedy jeszcze nasz dom nie miał dachu, okien, drzwi ani zewnętrznej elewacji, kiedy w środku nie było nic, tylko surowe cegły i worki z cementem…
Już w następnym roku po posadzeniu nasza jabłonka miała pierwsze owoce – pamiętam, jak zrywałam pierwsze jabłka, kiedy dom miał już dach, okna, drzwi i tynk położony na murach. W jeden rok zdołaliśmy wykończyć nasz budynek i przeprowadziliśmy się do niego w lecie 1987 roku. Wtedy też na świat przyszedł mój syn, dzisiaj 26-letni kawaler, a rok później moja córka, dziś 25-letnia przepiękna, dorosła kobieta.
Wracając jednak do wspomnień związanych z urządzaniem ogrodu, od jabłonki wszystko się zaczęło… Zaraz po niej przyszła kolej na kolejne drzewa: śliwę, czereśnię, wiśnię i brzoskwinię, które potem musiałam niestety wyciąć, ponieważ sad zasłaniał widok z okien. Tylko jabłonki nie ruszyłam z miejsca, od kiedy ją posadziłam. Mam do niej zbyt duży sentyment…
Problematyczne oczko wodne
W naszym ogrodzie urządziliśmy sobie oczko wodne. Był to chyba kaprys mojego męża, który od zawsze lubił wędkować i chciał mieć we własnym ogrodzie namiastkę stawu z rybami. Z tym oczkiem wodnym jednak nie było tak prosto… Na początku trzeba było wykopać w ziemi wielki dół i zaangażować w to chyba wszystkich facetów w rodzinie… Potem dołek należało wyłożyć folią ochronną i geowłókniną, tak aby zapobiec jej przebiciu przez korzenie drzew czy innym podziurawieniom.
Kiedy już dół został wykopany i należycie zabezpieczony go pod każdym względem, mogliśmy napełnić go wodą. Przed wpuszczeniem do stawu ryb woda jednak musiała się odstać. Dopiero po jakimś tygodniu wpuściliśmy do stawu pięć złotych karasi kupionych, „posadziliśmy” kilka grzybieni wodnych… No i… Gotowe!
Oczko wodne założyliśmy w miejscu, które wydawało się być wprost idealne na tego typu projekt – w pobliżu nie było żadnych liściastych drzew, tylko iglaki. Dzięki temu mieliśmy uniknąć problemu ze sprzątaniem liści na jesień. Niestety, mimo naszych planów liście z okolicznych ogrodów przywiewał wiatr na jesieni, a glony (pewnie na skutekdużego nasłonecznienia) zakwitały każdego lata… W końcu zmuszeni byliśmy nasze oczko wodne zlikwidować… Od tego momentu w naszym ogrodzie mieliśmy mniej pracy. Dół po zbiorniku zasypaliśmy ziemią, a w miejscu dawnego oczka usypaliśmy kopiec i założyliśmy na nim mało wymagający skalnik, na którym posadziliśmy rośliny tolerujące półcień.
Warzywa prosto z ogródka
W naszym ogrodzie urządziliśmy także mini-warzywniak. Na jednej prostokątnej grządce o wymiarach 2x3 metry uprawiam pomidory, ogórki, sałatę i rzodkiew, czyli moje ulubione warzywa sezonowe. Każdego lata mogę cieszyć się ich smakiem i wiem, że nie potruję się chemicznie przetworzoną żywnością ze sklepów. Najbardziej, o czym już wspominałam, uwielbiam swoje pomidory, które są wielkie, jędrne i soczyste. Mogłabym je wprawdzie sprzedawać na targu, ale mi ich szkoda. Wolę je sama zjeść!
Własna altanka na ciepłe popołudnia w ogrodzie
Nie wspomniałam wam jeszcze o altanie… Kilka lat temu w kącie ogrodu postawiliśmy z mężem fantastyczną drewnianą altankę, pod którą możemy sobie odpoczywać na ławeczce. Altanka jest blisko jabłoni, o której wspominałam i która rozpościera nad nią swe rozłożyste gałęzie.
Na tej ławeczce często w lecie urządzam sobie z koleżankami spotkania przy herbatce, w czasie których możemy porozmawiać na wszystkie interesujące nas tematy. Jest to swoista przyjemność tak sobie poplotkować i na stare lata mogę powiedzieć, że wszystkie moje marzenia się spełniły – mam kochającego męża, wspaniałe dzieci i olśniewający ogród, w którym lubię siedzieć i pracować…