Nie było nas, był las, nie będzie nas, będzie las – ale czy na pewno?
Naturalne zmiany zachodzą w lasach bardzo powoli, na wyniki trzeba czekać sto lat i więcej. W porównaniu z długością życia jednego człowieka świat przyrody może wydawać się trwały i niezmienny. Stąd wzięło się przekonanie o tym, że las był i będzie zawsze. Kiedy jednak przeczyta się początek pewnej publikacji sprzed kilku miesięcy tak szacownej instytucji jak Polska Akademia Nauk, można zwątpić w mądrość ludowych przysłów. Z pierwszych zdań dowiadujemy się otóż, że „Przez zmiany klimatu z naszego krajobrazu znikną sosna zwyczajna, świerk pospolity, modrzew europejski i brzoza brodawkowata. Drzewa te zajmują obecnie 75% powierzchni lasów. Wraz z nimi znikną setki gatunków roślin, grzybów i zwierząt”.
Jeśli szukasz więcej porad i informacji, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o drzewach.
Spokojnie! To tylko armagedon
Las był u nas zawsze, czyli od jak dawna?
Chociaż najbardziej rzucającym się w oczy wyróżnikiem lasu jest duży udział drzew rosnących w zwarciu, to jednak nie same drzewa tworzą las. Według definicji profesora Jana Karpińskiego, przyrodnika i entomologa, las jest dynamicznym tworem przyrody złożonym z wielu czynników (roślinność, zwierzęta, gleba, klimat itp.) połączonych w jedną całość zespołem powiązań, wpływów i zależności. Jak łatwo się domyślić, tak skomplikowany twór powstaje w bardzo długim przedziale czasu i raz uszkodzony, nieprędko wraca do równowagi.
Mówiąc dzisiaj o lasach w Polsce i dokonujących się w nich zmianach mamy przeważnie na myśli znany z własnego doświadczenia okres ostatnich 20-30 lat. Aby zrozumieć zjawiska zachodzące w ostatnich latach, warto spojrzeć na las z nieco dalszej perspektywy. Ekosystemy leśne, które występują u nas obecnie, powstały w ciągu ostatnich 5000 lat i są skutkiem zarówno zmian klimatycznych, jak i działalności człowieka. W okresie zlodowacenia tereny zajmowała pustynia lodowa. Po jej ustąpieniu, czyli przed około 10 000 do 5000 lat temu, wytworzyły się początkowo luźne lasy sosnowe i brzozowe, a z czasem zwarte lasy sosnowe z domieszką gatunków liściastych.
Na terenie całej dzisiejszej Polski po ociepleniu klimatu zapanowała sosna, a później w okresie zwanym borealnym dołączył dopiero świerk. Świerk przyszedł do nas z dwóch stron: z północnego wschodu oraz z Karpat. Korzystne warunki okresu borealnego pozwoliły rozprzestrzenić się również modrzewiowi. Pod koniec kolejnego okresu (atlantyckiego) weszła jodła. Cis występował na terenie całego kraju, a kosodrzewina, która w plejstocenie przesunęła się w okolice Warszawy, zajęła w okresie atlantyckim piętro w lasach górskich.
Do naturalnych procesów zmiany składu gatunkowego lasów w coraz większym stopniu zaczęła dochodzić działalność człowieka. Z czasem ten drugi czynnik wziął górę nad czynnikiem klimatycznym. W początkach naszej państwowości ziemia wykarczowano i wypalono lasy już na ponad 20% powierzchni. Jeśli komuś wydaje się, że prowadzona we współczesnych lasach gospodarczych działalność jest rabunkowa, powinien zapoznać się z eksploatowaniem lasów około wieku XV. Zapotrzebowanie na drewno rosło wtedy wraz z rozwojem budownictwa i przemysłu. Możliwość zbytu drewna i jego przetworów (węgiel drzewny, potaż) do Europy Zachodniej spowodowała zniszczenie lasów w pobliżu spławnych rzek, jako że eksport prowadzono głównie drogami wodnymi.
Oprócz zrębów wielkopowierzchniowych pod osiedla i uprawy rolne, wycinano rabunkowo cenne egzemplarze niektórych gatunków. Korzystano z dużego popytu na sosny masztowe, na używane do budowy okrętów drewno modrzewiowe, a także dębowe i cisowe. Ten ostatni gatunek miał niezwykłe powodzenie w ówczesnych zakładach zbrojeniowych. Cisowe łuki i oszczepy miały tak znakomitą renomę, że z pewnością kupowaliby je od nas nawet Amerykanie (gdyby nie pewne trudności z nawigacją). W każdym razie już na początku XV wieku najwyższe władze kraju (czyli król Jagiełło) musiały wziąć cisy pod ochronę. Jak się wydaje, przepisy nie były zbyt rygorystycznie przestrzegane, jako że trudno dzisiaj o naturalne stanowisko cisa w Polsce.
Zakłady metalurgiczne i huty szkła zaopatrywane w węgiel drzewny, smołę i pochodzący ze spalania węgla drzewnego potaż (forma węglanu potasu) napędzały wyrąb lasów. A te stanowiły zgodnie z ówczesnym prawem dobro wolne i ogólnie dostępne. Sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły o drzewach iglastych.
Las polski od XIX wieku do naszych czasów
W miarę rozwoju gospodarki folwarczno-pańszczyźnianej dwory przejęły prawa do lasów, ale ich eksploatacja nadal pozostała pozbawiona jakichkolwiek planów. Dopiero w XIX wieku wydzielono lasy z majątków rolnych i stworzono gospodarstwa leśne z własną administracją i zasadami gospodarki. Najpierw zorganizowano lasy państwowe (byłe lasy królewskie i klasztorne), a na koniec lasy prywatne.
Jak nietrudno się domyślić, największe przekształcenia i zmiany w naszych lasach spowodowała ta właśnie zorganizowana gospodarka leśna. Nie po to prowadzi się działalność gospodarczą, żeby do niej dopłacać. Nie jakieś zbliżone do naturalnych lasy mieszane o niewielkiej zasobności, ale zapewniające szybki wzrost i dużą masę lite drzewostany sosnowe (na nizinach) i świerkowe (w górach) stały się częścią polskiego krajobrazu. To na tej zasadzie w miejsce lasów wielogatunkowych sadzono świerkowe i sosnowe monokultury z nasion o różnym pochodzeniu.
Wycinanie lasu jest jednym z nielicznych zabiegów, który pozwala na znaczne dochody bez uprzednich inwestycji. Tyle tylko, że jest to zabieg jednorazowy. Lesistość Polski w okresie przed rozbiorami jest szacowana na ponad 30%. Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku ten współczynnik spadł do ok. 23% z udziałem ok. 70% drzewostanów iglastych. W okresie międzywojennym w dalszym ciągu korzystano z bezinwestycyjnych dochodów z lasów i obniżono powierzchnię leśną kraju do 22,2% w 1939 r.
Druga wojna światowa doprowadziła do kolejnych strat w polskich lasach (20,8% w 1946 r.), a jednocześnie zmianie uległ ogólnie liczony skład gatunkowy. Na skutek zmian terytorialnych i włączeniu w granice kraju prawie litych drzewostanów sosnowych na zachodzie i północy, udział gatunków iglastych wzrósł do 87%. Od tego czasu rozpoczął się też stały proces zwiększania powierzchni leśnej, która w 2018 roku osiągnęła poziom 29,6% (wg lasy.gov.pl). Co ważne, w latach 1945-2018 w ramach przebudowy drzewostanów powierzchnia drzewostanów liściastych wzrosła z 13% do 24%. Coraz częściej występują buki, dęby, jawory, jesiony, olchy, graby, lipy i wierzby.
Sosna zajmuje 58% powierzchni lasów wszystkich form własności w Polsce (60,2% w Lasach Państwowych), a wszystkie gatunki iglaste 68,4%. Brzoza i dąb zajmują po 7,5%, buk 5,8%. Ogólnie można stwierdzić, że gatunki borealne – świerki, sosny, modrzewie, brzozy i osiki – zajmują aktualnie ponad 75% powierzchni polskich lasów.
Nieszczęścia chodzą parami – wieloczynnikowe zamieranie drzew
Zamieranie świerczyn w polskich lasach
Po stopnieniu ostatniego lodowca przemieszczanie się różnych gatunków drzew i innych roślin, a także zwierząt i grzybów, które łącznie kształtowały las, trwało tysiące lat. Ten „dynamiczny twór przyrody”, jakim jest las, uwzględnia między innymi takie czynniki, jak rodzaj gleby, temperaturę i wilgotność powietrza, ilość opadów.
Każdy, kto pamięta śnieżne i mroźne zimy sprzed 40-50 lat i porównuje je z ostatnim okresem, nie potrzebuje dodatkowych dowodów na zmianę klimatu w naszym regionie geograficznym. Wyraźny wzrost temperatury powietrza w ostatnich dekadach, pogorszenie się bilansu wodnego oraz częste huraganowe wiatry wywarły i nadal wywierają wpływ na tworzące las gatunki roślin i zwierząt. Świerk, jako gatunek borealny, potrzebuje znacznej wilgotności gleby przy niskiej temperaturze rocznej, a posiadając płaski system korzeniowy jest uzależniony od opadów atmosferycznych i wysokiego poziomu wód gruntowych.
W warunkach stabilnej równowagi biologicznej w ekosystemie leśnym zawsze zdarza się, że pojedyncze drzewa albo niewielkie stosunkowo grupy na ograniczonej powierzchni zostają z różnych powodów osłabione i podatne na zasiedlenie przez szukające takiej okazji szkodniki wtórne. Nazywamy je wtórnymi, ponieważ same nie są w stanie opanować całkowicie zdrowych drzew. Do takich groźnych szkodników wtórnych należy między innymi sławny kornik drukarz. W normalnych warunkach zwalczanie i zapobieganie nadmiernemu rozmnożeniu tego chrząszcza przebiegało według sprawdzonych metod.
W każdym leśnictwie, w którym występuje świerk, od początku maja leśnicy wyszukują, prowadzą ewidencję i kontrolują tak zwane drzewa trocinkowe. Składające jaja owady drążą pod korą chodniki macierzyste i usuwają na zewnątrz powstałe brązowe trzcinki. Nawiasem mówiąc, w korzystnych warunkach cykl rozwojowy kornika drukarza trwa ok. 2,5 miesiąca i możliwa jest podwójna generacja szkodnika oraz dwie generacje siostrzane. Kiedy długość chodnika osiągnie 8-10 cm (dlatego prowadzona jest stała kontrola wyznaczonych drzew), zasiedlony świerk zostaje ścięty i okorowany.
Spóźnione usunięcie świerków, kiedy korniki osiągnęły już stadium poczwarki, a tym bardziej kiedy wyleciały z drzew (nie mówiąc o opuszczonych świerkach sprzed dwóch i więcej lat), nie ma żadnego znaczenia w walce z kornikiem drukarzem. Ścinanie i wywożenie z lasu posuszu bez kory jest jedynie pozyskaniem drewna słabej zresztą jakości – niczym więcej.
Wieloczynnikowe zamieranie sosny
Trwały, maksymalny przychód z lasu oraz zapewnienie stałych dostaw pozyskiwanego surowca – to przyczyny tworzenia jednowiekowych monokultur sosnowych. Błędne założenia prowadzące do zastępowania wielogatunkowych lasów litymi świerczynami albo sośninami uwidoczniły się w ostatnich dekadach, kiedy nastąpił wzrost temperatury powietrza z jednoczesnym, rekordowym spadkiem wielkości opadów atmosferycznych.
Naturalna równowaga ekosystemów leśnych tworzy się przez wieki z uwzględnieniem różnych czynników. Nagłe (w perspektywie lasu) zakłócenie klimatyczne spowodowało osłabienie drzewostanów świerkowych i sosnowych. Tak jak wrogiem osłabionych świerków jest kornik drukarz, tak – w ramach podziału wpływów – osłabionym sosnom zagraża jego krewniak kornik ostrozębny. Kornik ostrozębny rozpoczyna swoją aktywność w maju. Chrząszcze drążą chodniki pod korą w górnej części drzew. W korzystnych warunkach mogą w jednym sezonie rozwinąć dwie generacje plus jeszcze generację siostrzaną (ponowne składanie jaj przez te same chrząszcze).
Przyrost szkodników w tempie geometrycznym powoduje masowe zamieranie sosen. Najpierw zmienia się barwa igieł, pędy więdną, igły stają się jasnozielone, potem żółkną i opadają. Widoczne są z daleka rude korony drzew. Co gorsze, z okazji osłabienia drzew korzystają inne szkodliwe owady, na przykład przypłaszczek granatek oraz cetyniec większy. Jedyną metodą zwalczania kornika ostrozębnego (podobnie jak kornika drukarza) jest wyznaczanie i usuwanie w porę drzew trocinkowych. Tyle tylko, że takie działanie, spełniające swój cel w normalnych warunkach pojedynczych zasiedleń, w skali masowej służy jedynie minimalizowaniu strat drewna – drzewostanów i tak nie uratuje.
Ocieplenie klimatu – dla jednych gatunków strata, dla innych korzyść
Zmiany klimatyczne, które rozpoczęły się w ostatnich dekadach, wpłyną niewątpliwie na zasięg rozmieszczenia licznych gatunków, również tych najważniejszych gospodarczo. Biorąc pod uwagę obserwowane tendencje zmian, można stwierdzić, że niektóre gatunki znajdą się w grupie przegranych, a inne wyjdą jako zwycięzcy. Pierwsi wycofają się z zajmowanych od wieków terenów w kierunku na północ, a będzie to: świerk pospolity, sosna zwyczajna, brzoza brodawkowata, modrzew zwyczajny. To one utracą optymalne warunki klimatyczne na największej powierzchni.
Gatunki, które pojawiły się późniejszym okresie tworzenia lasów: buk zwyczajny, jodła pospolita, jesion wyniosły oraz dęby szypułkowy i bezszypułkowy, wykazują mniejszą dynamikę zmian. Na ociepleniu klimatu może skorzystać robinia akacjowa oraz klon jawor, a może też daglezja zielona sprowadzona do Polski w XIX wieku. Niewykluczone, że celowe będzie wspomaganie migracji drzew rosnących dzisiaj w Europie Południowej.
Niektóre gatunki znikną – las pozostanie
Las uczy pokory i cierpliwości. Można decydować o składzie gatunkowym upraw, zakładać monokultury albo wprowadzać obce gatunki i ani z dnia na dzień, ani z roku na rok nic złego się nie stanie. Tyle tylko, że przyroda podlega prawom wyznaczonym przez Naturę, a nie przez ministerstwa. Brak wiedzy, ignorowanie doświadczenia wynikającego z długotrwałej obserwacji musi doprowadzić do kryzysu lasu w dalszej lub bliższej przyszłości.
Wszelkie alarmy i apele o ratowanie ginącego świerka, sosny albo brzozy mają oczywiście wartość przysłowiowego kadzidła. Przyroda bezlitośnie weryfikuje nasze przekonanie o dominacji człowieka nad naturą i pokazuje, ile warte są nasze instrukcje hodowli lasu, zalecenia pokontrolne i odgórne wytyczne. Jest też w tym wszystkim ziarno optymizmu – podpowiedź dalszego postępowania i minimalizowania strat. Nie mając pewności co do skali zmian poszczególnych gatunków, nie pozostaje nam nic innego, jak uczyć się przez działanie w nowej sytuacji, obserwując naturę. Można też mieć przekonanie, że jeśli nawet znikną niektóre gatunki, to przyjdą inne i las nadal pozostanie.